W poniedziałek mija miesiąc od katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem, a pytań o przyczyny tej tragedii wciąż jest więcej niż odpowiedzi. Przełomu nie przyniósł także mijający tydzień, choć w Moskwie byli m.in. szef MSWiA Jerzy Miller i Prokurator Generalny Andrzej Seremet. Czy w nadchodzącym tygodniu możemy liczyć na przełomowe informacje?
Najwięcej nowych danych ws. przyczyn katastrofy przyniósł piątek. To wtedy swoje konferencje prasowe mieli Prokurator Generalny Andrzej Seremet i przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Edmund Klich, akredytowany ze strony polskiej przy rosyjskiej komisji badającej okoliczności wypadku.
Klich: Katastrofa 6 sekund po godz. 8.41
Do katastrofy prezydenckiego samolotu doszło 6 sekund po godz. 8.41 -... czytaj więcej »Dowiedzieliśmy się m.in., że w prezydenckim Tupolewie nie zawiodła technika, o czym świadczą zapisy z rejestratorów parametrów lotu i odsłuchane rozmowy załogi, z których nie wynika by była ona zaniepokojona jakimiś problemem technicznym. Badania wykluczyły także, że przyczyną katastrofy mógł być zamach terrorystyczny.
8.41 i 6 sekund
Kolejny fakt, to dokładna godzina tragedii. Jak poinformował Edmund Klich, doszło do niej "6 sekund po godz. 8.41". Pewnikiem jest także to, że w tym czasie nad Smoleńskim lotniskiem unosiła się gęsta mgła, a widoczność była ograniczona do 300-400 metrów.
Dalej zaczynają się wątpliwości. Wciąż nie wiadomo np. do kogo należał piąty głos, który zarejestrowały w kabinie Tupolewa czarne skrzynki (wiadomo, że nie był to nikt ze ścisłej załogi samolotu). W sobotę do Moskwy pojechała osoba, która miała dokonać jego identyfikacji. Pojawiły się potem doniesienia, że identyfikacja została przeprowadzona, ale jej wynik wciąż nie został upubliczniony.
W oczekiwaniu na czarne skrzynki Na czarne skrzynki poczekamy. Godzina katastrofy nieznana
Nie wiadomo także, kiedy do Polski trafią zapisy z czarnych skrzynek i czy zostaną one podane do wiadomości publicznej. W piątek prokurator Seremet stwierdził, że ma zapewnienie ze strony polskich prokuratorów, iż zapisy rejestratorów zostaną ujawnione, gdy strona polska formalnie wejdzie w posiadanie tych dowodów. Ale jeszcze tego samego dnia jego słowom zaprzeczył Edmund Klich. - Nie wierzę w ujawnienie całości, byłby to precedens na skalę międzynarodową - powiedział.
Termin przekazania Polsce zapisów ze skrzynek uzależniony jest od sposobu i tempa prac Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK), który obecnie analizuje zapisy rejestratorów. - Zdaję sobie sprawę, że moje deklaracje sprzed dwóch tygodni rozmijają się z tym, co obecnie mówię, wynika to stąd, że okazało się, iż materiał zgromadzony na skrzynkach jest do tego stopnia złej jakości, że należy przedłużyć te badania - przyznał w piątek Seremet. Wcześniej informował, że wstępna analiza zapisu rejestratorów mogłaby zostać przysłana przez stronę rosyjską w ciągu dwóch tygodni. Ten termin upłynął w niedzielę.
500 kart dokumentów w tym tygodniu
W sobotę zidentyfikują piąty głos w kabinie
W sobotę do Moskwy uda się osoba, która ma rozpoznać piąty głos, który... czytaj więcej »W piątek prokurator Seremet poinformował także, że Rosjanie zapewnili, iż niezwłocznie przekażą Polsce ok. 500 kart dokumentów z prowadzonego przez siebie śledztwa. Będą wśród nich m.in. protokoły oględzin, sekcyjne i przesłuchań świadków. Jak poinformował, do tej pory polscy prokuratorzy otrzymali m.in. 23 kopie protokołów przesłuchań świadków, w tym milicjantów ochraniających lotnisko i osób z kierownictwa lotów na lotnisku. Polska prokuratura dysponuje także kilkoma tysiącami fotografii miejsca katastrofy.
Seremet zapowiedział też, że w najbliższym czasie zostanie zawarte porozumienie między prokuraturami obu krajów, które pozwoli m.in. na przekazywanie materiałów śledztwa bez dotychczas stosowanych procedur formalnych, wynikających z przepisów umów międzynarodowych. Chodzi m.in. o możliwość przesyłania dokumentów drogą elektroniczną czy faksem.
bgr/sk, TVN